3 czerwca 2016

Rozdział 1

https://em.wattpad.com/4ac1b865ebf593781bf66a169fc3633b6f6e1c34/68747470733a2f2f342e62702e626c6f6773706f742e636f6d2f2d5543716e4c7650327936632f5630494757764f377555492f4141414141414141416c632f744f7236356f32333275386f7755615a617130582d6179624c3554456b4f575567434c63422f733332302f4761627269656c25324247726168616d2532422d25324254696d65253242546f253242466f726765742e706e67?s=fit&h=360&w=720&q=80 

It's time to forget!
I really wanna forget
How you hurt me
When you left me!
It's time to forget!
It's time to leave...

     Od dwóch tygodni szukała jakiejkolwiek pracy, ale nikt nie chciał jej przyjąć, gdy tylko dowiadywano się, że jest samotną matką z bliźniakami. Od razu była na straconej pozycji przy osobach, które dysponowały całym swoim czasem dla pracy. Pracodawcy ich woleli i wcale się temu nie dziwiła, jednak świadomość, że fundusze dla całej rodziny coraz bardziej maleją, przerażała ją. Czuła się tak, jakby ktoś sobie z niej robił dobry kawał, a ona nie mogła znaleźć winowajcy. Od ośmiu lat ciąży na niej pech, którego nie potrafi się sama pozbyć, a nie widzi żadnych ochotników, którzy byliby gotowi jej pomóc.
    Jedynie jej przyjaciółka, Jess, próbuje pomóc w jak największym stopniu samotnej matce. Jednak nie załatwi jej nowej pracy i dobrego ojca dla dwóch synów.
- Mamo, jestem najlepszy w klasie! - zawołał jeden z jej synów, gdy tylko wyszła im na spotkanie przed szkołą. Widziała krytyczne spojrzenia, które były rzucane w jej kierunku, ale ze wszystkich sił starała się je ignorować. Kiedy posyłała dzieci do szkoły o profilu bardziej muzycznym niż ogólnokształcącym, wiedziała na co się decyduje. Tutaj była elita i nikt taki jak ona nie powinien mieć wstępu. W końcu to ona była tego gorszego sortu i nie stać jej na miesięczne wakacje za granicą.
- Naprawdę? - zapytała się z uśmiechem, poprawiając Thomasowi czapkę. Szybko rozejrzała się za Ryanem, którego dopiero po chwili zauważyła. Szedł z tyłu ze smutną miną, jakby miał się za chwilę rozpłakać. - Coś się stało?
- Nie, mamo... - odpowiedział smutno i złapał wyciągniętą dłoń rudej kobiety. Westchnęła cicho i zaczęła wracać z dwójką synów w tę gorszą część miasta, gdzie bez gazu pieprzowego nie należało wychodzić po osiemnastej.
     Nigdy nie chciała mieszkać na takiej obskurnej dzielnicy. Dobrze się uczyła i wszystko zapowiadało jej świetlaną przyszłość. Chciała iść na medycynę, ale wszystko zawaliło się w jednym momencie. Ciąża, z którą bez problemu by sobie poradziła, gdyby miała wsparcie rodziców. Jednak mieli wypadek w dniu, w którym dowiedziała się, że nosi pod sercem dziecko, a jak później się okazało - nawet bliźniaki. Musiała zrezygnować z dobrych studiów na rzecz wychowania dzieci i robienia szybkich kursów, które pomagały jej w szukaniu pracy. Jednak od tamtego czasu nie miała szczęścia. A zaczęło się to wszystko osiem lat temu, gdy miała siedemnaście wiosen za sobą.
- Idźcie umyć ręce, a ja przygotuję obiad - powiedziała, wchodząc do mieszkania. Spojrzała się na szare ściany i drewniane, stare meble, których też dużo tu nie było. Tyle, aby można zaspokoić podstawowe funkcje. Inaczej urządziłaby to mieszkanie albo chociaż zrobiłaby remont, gdyby tylko miała pieniądze.
    Weszła do kuchni i odpaliła kuchenkę gazową, aby podgrzać spaghetti. Chciała, aby dzieci się najadły, jednak nie mogła za dużo wydawać. Postawiła poszczerbione talerze na małym, chybotliwym stoliku i nałożyła obiad. Przyciągnęła pufę ze swojej sypialni, która także pełniła rolę biura. Obok była klaustrofobicznej wielkości łazienka i pokój chłopców, który został przerobiony z saloniku.
- Spaghetti! - zawołał Thomas, szybko siadając na krześle. Kasztanowe loki opadały mu na czoło, podobnie jak Ryanowi. Tylko że u drugiego chłopca jakby straciły cały swój blask przez jego nastrój.
- Co dzisiaj było w szkole? - zapytała się, patrząc na obu chłopców. Thomas wciągnął kluskę z głośnym mlaśnięciem i pierwszy się odezwał.
- Dostałem główną rolę w przedstawieniu, a Ryan będzie śpiewał! Ja nie chciałem śpiewać, bo inaczej to Ryan by musiał grać, a on tego nie lubi - powiedział szybko i dalej zaczął pałaszować obiad.
- Z jakiej okazji przedstawienie? - zadała pytanie, a jak usłyszała odpowiedź, to miała ochotę je cofnąć.
-  Z okazji Dnia Ojca - mruknął Ryan, grzebiąc smętnie widelcem. - Pani powiedziała, że mam zaśpiewać dla swojego taty, który będzie na widowni. Wtedy Peter i Ian zaczęli się z nas śmiać... Powiedzieli, że jesteśmy sierotami.
    Kobieta przytuliła do siebie syna, który zaczął cicho szlochać. Spodziewała się takiej sytuacji, ale nie wiedziała, jak ma się na nią przygotować, ale chyba nie dało się czegoś takiego zrobić.

~*~*~*~

     Kolejny dzień i kolejny brak efektów. Cały czas szukała jakiejś pracy, która pozwoliłaby jej utrzymać rodzinę. Jednak kto chciałby ją zatrudnić? Właśnie nikt, a pieniędzy z każdym dniem było coraz mniej.
     Przechodziła przez miasto w poszukiwaniu jakichkolwiek informacji o zatrudnieniu. Mijała ogłoszenia, które z góry odrzucała, bo nie mogła zatrudnić opiekunki, a dzieci potrzebowały opieki w godzinach popołudniowych. Ludzie od zawsze powtarzają, że pieniądze to nie wszystko, ale bez nich też nie można żyć. A życie udowadniało jej to na każdym kroku.
    Z radością zobaczyła kolejne ogłoszenie, które informowało o tym, że sklep muzyczny poszukuje ekspedientki. Szybko otworzyła drzwi, wchodząc do środka, a towarzyszył temu dźwięk dzwoneczka. Rozejrzała się po pomieszczeniu, którego ściany zostały zastawione regałami ze starymi winylami i nowszymi płytami CD. Na środku stało stoisko z gitarami, a na biurku, które służyło jako lada można było zauważyć pałeczki i kostki. Gdzieniegdzie na półkach właściciel albo pracownik rozłożył różne gadżety znanych zespołów. Uśmiechnęła się, widząc to. Uwielbiała muzykę, chociaż nie umiała śpiewać, jednak ojciec nauczył ją grać na fortepianie.
- Witam panią, coś podać? - zapytał się mężczyzna po czterdziestce z długą brązową brodą, ciemnymi okularami i bandamką podtrzymującą równie długie włosy. Miał na sobie skórzaną kurtkę i wysokie glany, ciemne spodnie i czarną koszulkę z logo jakiegoś zespołu, którego nie kojarzyła.
- Ja przyszłam tutaj w sprawie pracy - powiedziała pewnie, uśmiechając się do niego szeroko. Zmierzył ją uważnie spojrzeniem, jakby oceniając czy się nada. Przygryzła dolną wargę, poprawiając szybko okulary korekcyjne, które spadały jej co chwilę z nosa.
- Zna się pani chociaż trochę na muzyce? Jak bardzo pani zależy na tej pracy? - zadał dwa podstawowe pytanie, których mogła się spodziewać w takim miejscu. Wzięła głęboki wdech, dodając sobie odwagi w duchu.
- Znam większość starych rockowych zespołów, współczesną muzykę też kojarzę. Szybko się uczę, więc raczej nie będzie z niczym problemu i bardzo mi zależy na tej pracy - podkreśliła dwa ostatnie słowa, a mężczyzna mruknął cicho. Miała nadzieję, że ją tutaj przyjmie. Może wtedy uda się jej jakoś dojść do ładu ze wszystkimi rachunkami. Będzie też mogła siebie dokształcić muzycznie i pomóc trochę inaczej swoim dzieciom. Przynajmniej będzie lepiej wiedziała o czym z nimi rozmawia.
- Od kiedy będzie mogła pani zacząć pracować?
- Nawet od zaraz, ale nie będę mogła pracować po siedemnastej - powiedziała, zaznaczając od razu swoje godziny pracy. Mężczyzna kiwnął głową.
- Dobrze, będzie pani pracować od dziewiątej do szesnastej, ja będę przychodził na druga zmianę. Niech pani przyjdzie jutro o dziesiątej, to uzgodnimy wynagrodzenie i wszystko inne, dobrze? Jestem Derek Swan - powiedział i wyciągnął w jej kierunku rękę. Z uśmiechem ją uścisnęła.
- Elizabeth Brownstone - odpowiedziała. Miała nadzieję, że tak szybko jej stąd nie zwolnią przez ponowną niechęć. Jedna miała dziwne wrażenie, że ten mężczyzna nie będzie jej oceniał przez to, że jest samotną matką. Człowiek nie jest bytem doskonałym.

1 komentarz: