I don't care anymore
About you
About your smile
You chose another way
Another life
It's my fault
And I can't take care anymore
Anymore
Anymore!
About you
About your smile
You chose another way
Another life
It's my fault
And I can't take care anymore
Anymore
Anymore!
Nie wiedziała w co się wpakowała, póki nie przekroczyła progu
ogromnego budynku. Już stamtąd widziała te wszystkie bogato wystrojone
osoby, które biegały za swoimi gwiazdami. Przełknęła ślinę i spojrzała
się w stronę recepcji. Podeszła do niej i poczekała, aż młody mężczyzna
zwróci na nią swoją uwagę. Siedział i przeglądał jakieś papiery. Dopiero
po chwili spojrzał się na nią znudzonym spojrzeniem niebieskich oczu.
Zmierzył ją nim, jakby oceniał wiek, wygląd i najbardziej - ilość
pieniędzy.
- Witamy w Camre's
Entertaiment. W czym mogę pomóc? - zapytał się niby miło, ale w jego
oczach tego nie zauważyła. Wygładziła automatycznie dół kremowej
sukienki do kolan.
- Chciałabym się
rozejrzeć i porozmawiać z panem Thomasem Camre - powiedziała,
uśmiechając się delikatnie. Chciałaby być czasami taka odważna jak
bohaterki niektórych filmów. Były idealne, tak jakby szara rzeczywistość
ich nigdy nie dosięgnęła.
- Oczywiście... Proszę
się więc udać na piąte piętro. Tam będzie czekał na panią asystent
szefa, który panią do niego zaprowadzi - skinęła głową i ruszyła w
kierunku wind. Przycisnęła jeden przycisk, na którym była strzałka w
górę. Spojrzała się na swoje delikatne, niczym nieozdobione buty. Były
proste, nierzucające się w oczy. Tanie. Nie pasowały do wystroju tego
wnętrza. Tak jak jej sukienka. Może gdyby więcej zarabiała... Ale
pieniądze i tak by wydała na swoje dzieci.
Jak ona się w ogóle
tutaj dostała? Pamiętała jak szef ją poprosił o te warsztaty, ale mimo
wszystko czuła jakby znalazła się w końcu w dobrym miejscu. I to właśnie
napawało ją coraz większymi obawami. Nie powinna tak się czuć w
ekskluzywnym budynku, do którego przychodziły same gwiazdy, które było
na wszystko stać. Ona tutaj nie pasowała. Była biedna, a oni takich
ludzi nie tolerowali. Znała ich. Nawet gdyby któryś z nich, kiedyś był w
podobnej sytuacji, teraz do tego by się nie przyznał. A innych, którzy
już zostali w tej gorszej sytuacji, wyśmiałby i zaczął nimi pogardzać.
- I tak się wszystko
zaczyna, Peter. Nie możemy dłużej czekać z tą trasą, bo ona i tak nas
dopadnie... - powiedział za nią znajomy głos, przez który lekko się
wzdrygnęła. W tym jednym momencie zaczęła się modlić o szybki przyjazd
windy. Jednak, gdy ta tylko przyjechała, zauważyła, że nie wchodzi do
niej sama. Stanęła w samym rogu i zasłoniła dyskretnie twarz włosami,
ale na szczęście dwójka mężczyzn nie zwróciła na nią zbytniej uwagi.
Jeden z nich był wysoki o miłej barwie głosu, którego można byłoby
słuchać godzinami. To on przed chwilą się odezwał do niższego, dużo
starszego Petera. Był siwy i miał na nosie grube okulary, ale nie
wyglądał źle. Widać było już na pierwszy rzut oka, że był zadbany i
pracował nad swoim wyglądem. Jednak ten pierwszy to dosyć rozpoznawalna
postać. No tak... Menadżer i jego gwiazdeczka. Gabriel Graham.
Tak, Gabriel Graham
na pewno podobał się wielu kobietom. Wysoki z potarganymi,
ciemnobrązowymi włosami i o hipnotyzującym niebieskim spojrzeniu. Lekki
zarost dodawał mu tylko uroku niby eleganckiego mężczyzny, który lubił
się czasami zabawić. Dopasowany garnitur, który miał na sobie,
podkreślał jego idealną sylwetkę. Typowe szerokie ramiona i wąskie
biodra. Przystojny, bogaty, umiejący śpiewać... Dla wielu to wystarczy. Jednak
pewnie żadna nie wiedziała jaki był naprawdę.
- Gabriel, na razie
musisz coś zrobić z nową piosenką. Trzeba nagrać teledysk i wybrać
odpowiedniego grafika, który zrobi okładkę dla twojego nowego albumu.
Doskonale wiesz, ile przy tym będzie pracy. I ja także zdaję sobie
sprawę z tego, że chcesz czasami odpocząć. Może znajdziesz sobie w
końcu jakąś pannę? - ruda kobieta nie chciała ich podsłuchiwać, ale nie
dało się w żaden sposób zagłuszyć ich rozmowy. Zaczęła więc patrzeć, jak
poszczególne cyferki zmieniają się, ukazując odpowiedni numer piętra,
na którym się w danej chwili znajdowali. Nawet wsłuchiwała się w tę
denerwującą melodyjkę! Jednak po chwili znów przeniosła swój wzrok na
buty.
Rozsuwane drzwi
okazały się dla niej zbawieniem. Jednak jak zwykle musiała się potknąć
przez co, przez przypadek szturchnęła Gabriela Grahama. Mruknęła jakieś
ciche przeprosiny i jak najszybciej opuściła windę. Wiedziała, że
zachowuje się co najmniej dziecinnie, ale nie była w stanie dłużej
przebywać w jego towarzystwie. Ba! Ona nie chciała w ogóle z nim
przebywać w jednym pomieszczeniu! Wywoływał on za dużo wspomnień, które
starała się od długiego czasu wyprzeć ze swojej pamięci. Nie chciała go
pamiętać, nie po tym, co jej zrobił. Zniszczył wszystko.
- Pani Elizabeth
Brownstone? - usłyszała głos kolejnego mężczyzny, który stał przy biurku
i uśmiechał się do niej miło. Odpowiedziała mu tym samym, potakując
lekko głową. - Proszę za mną, pan Camre już na panią czeka.
Ruda kobieta ruszyła
za dosyć niskim i pulchnym mężczyzną, który zaczął ją prowadzić wzdłuż
korytarza. Miała wrażanie, że cały czas dotyka ramieniem Gabriela
Grahama. Jego dotyk na jej ciele zostawiał płonące ślady, które niełatwo
chciały pójść w zapomnienie. Jednak wszystko, co łączyło się z nim,
gasło, gdy przypominała sobie jego ostatnie słowa, które do niej
skierował.
Podniosła głowę
wyżej, aby powstrzymać zły nastrój, który spowodowało spotkanie z tym
jednym mężczyzną. Miała dosyć tego, że kiedy coś zaczynało jej się
układać, musiała go spotykać. Kiedyś jej nie przeszkadzała jego
obecność, ale to było przed tym, jak zaczął śpiewać. Potem się zmienił.
Stop! Nie mogła o tym myśleć, będąc na rozmowie w obcym miejscu.
Przyszła tutaj, aby załatwić warsztaty w swoim aktualnym miejscu pracy, a
nie wspominać czasy liceum.
- Witam, pani Brownstone
- powiedział patykowaty mężczyzna, który stanął przed nią w dżinsach i
dopasowanej, sportowej marynarce. Pod spodem miał zwykłą szarą koszulkę z
jakimś ciemniejszym nadrukiem. Wyciągnął w jej kierunku dłoń, którą
uścisnęła. - Jestem Thomas Camre. Słyszałem, że pani została przysłana
tutaj przez mojego starego znajomego. Proszę usiąść... Kawy?
- Chętnie, dziękuję -
odpowiedziała, zajmując miejsce naprzeciwko mahoniowego, dużego biurka,
przy którym zajął miejsc pan Camre. Odsunął jakieś papiery na bok i
spojrzał się na nią zaciekawiony. Ciemne kosmyki opadały mu łobuzersko
na czoło, jakby próbowały ukryć jego lekkie, rozbawione spojrzenie
zielonych oczu.
- Więc słucham, pani
Brownstone - przekrzywił lekko głowę, opierając brodę na splecionych
dłoniach. Przełknęła ślinę i również, nieustępliwie zaczęła mu się
wpatrywać w oczy.
- Nasz wspólny znajomy,
pan Derek Swan, chciałby, aby w jego sklepie zostały przeprowadzone
warsztaty muzyczne. Miał nadzieję, że niektórzy artyści, którzy z panem
współpracują, chcieliby je przeprowadzić - powiedziała, przy okazji
zakładając nogę na nogę, co zwróciło uwagę mężczyzny. Jednak po chwili
swój wzrok przeniósł z powrotem na twarz Elizabeth. Pokiwał powoli
głową, nie odwracając od niej spojrzenia.
- Zobaczę, co da się
zrobić... Czy my się już kiedyś nie spotkaliśmy? - zapytał się, a ona
roześmiała wesoło. Ona nigdy nie spotykała tych bogatych, nie licząc
rodziców innych dzieci w szkole muzycznej. Jednak żadne z nich nie
podchodziło, aby z nią porozmawiać. Taka hołota im niepotrzebna w życiu.
- Nie, na pewno nie -
odpowiedziała, biorąc łyk aromatycznej kawy, która została przed chwilą
przyniesiona przez jakąś kobietę. Po chwili zaczęli rozmawiać o
szczegółach współpracy.
Jednak inna osoba w
budynku intensywnie zastanawiała się, kim była kobieta w windzie.
Gabriel patrzył się nieprzytomnym wzrokiem przez okno, jakby próbując z
niego wyczytać potrzebną mu odpowiedź. Była do niej podobna, ale to nie
mogłaby być ona. Nienawidziła muzyki, po tym, co jej zrobił i w sumie
się temu nie dziwił. Nie wiedział, co by zrobił, gdyby mógł z nią
porozmawiać. Jak miałby przeprosić? Czy by mu wybaczyła? Świat należał
do odważnych, ale on bał się odrzucenia. Dlatego nigdy sam nie zaczął
jej szukać. Jedynie robił to tylko wzrokiem na swoich koncertach, jakby
mając nadzieję, że ona i tak przyszła. Tylko dla niego. Tak jak to robiła wcześniej za każdym razem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz