One tear on your chick,
One drop on your glass,
One soul in your arms...
You cought me,
You killed me
When I saw tears in your eyes.
Uśmiechnęła się do
kolejnego klienta, który właśnie wszedł do sklepu. Wiedziała, że jeśli w
jakimś miejscu jest przyjemna obsługa, to ludzie do niego wracają, a to
znaczyło dla niej dużą szansę na podwyżkę. Na razie zarabiała mniej niż
w poprzedniej pracy i musiała jeszcze bardziej oszczędzać, lecz
starczało na wszystko, co trzeba. Zdawała sobie również sprawę z tego,
że dzieciaki też będą chciały pojechać na wycieczkę. Dlatego musiała
zrobić wszystko, aby nie zostały jako jedyne w szkole.
- Witam, czy jest
najnowsza płyta Gabriela Grahama pod tytułem... I wanna know? - zapytała
się jej drobna szatynka o oliwkowej cerze. Uśmiechnęła się wesoło do
Elisy, która odpowiedziała jej tym samym.
- Oczywiście, że jest.
Proszę za mną - powiedziała i ruszyła w stronę odpowiedniego regału.
Sięgnęła po czerwone opakowanie z białymi napisami. Już je wcześniej
widziała, ale nawet do niego nie podchodziła. Podała płytę dziewczynie,
której uśmiech jeszcze bardziej się powiększył.
- Dziękuję... Słuchała
go pani? Naprawdę nie dziwię się, że zrobił taką karierę! Jego głos jest
tak dojrzały chociaż jest niewiele ode mnie starszy, a jego piosenki...
Uwielbiam je! - powiedziała podekscytowana, patrząc na spis piosenek z
tyłu opakowania.
- Słuchałam kilku
piosenek i rozumiem pani zachwyt - odpowiedziała z uśmiechem, po czym
ruszyła w stronę blatu, na którym stała kasa fiskalna. Usiadła na
wysokim stołku i odłożyła wszystkie papiery na miejsce.
Spojrzała na
dziewczynę, której przed chwilą podawała płytę. Oglądała jeszcze inne
egzemplarze rockowych artystów. Elise dawno nie widziała płyt Gabriela
Grahama, a jak się okazało wydał nową. Nie śledziła specjalnie jego
kariery, nie interesowało jej to, co robi w wolnym czasie albo w którym
miejscu będzie miał koncert. I tak nie było jej stać na bilety, więc po
co miała sama sobie sprawiać przykrość? Lepiej było, jak nic jej nie
kusiło. Może praca w sklepie muzycznym to nie był za dobry pomysł?
Kochała od zawsze muzykę i kiedyś miała pokaźną kolekcję płyt swoich
ulubionych artystów.
- Poproszę te dwie płyty
i tę kostkę do gry - powiedziała szatynka kładąc wszystkie rzeczy na
blacie. Elise wzięła je do ręki i zaczęła wbijać odpowiednie kody na
kasę. Podała cenę, a dziewczyna zapłaciła odpowiednią kwotę. - Dziękuję i
do widzenia!
- Do widzenia -
odpowiedziała Elise i wyjęła odpowiedni zeszyt, w którym zapisała
sprzedane rzeczy. Pod koniec dnia będzie musiała wszystko podliczyć i
oddać zeszyt pod koniec miesiąca.
Podparła głowę i
spojrzała się smutno na zegarek. Jeszcze pół godziny będzie pracować, po
czym pójdzie po dzieciaki do szkoły. Wróci z nimi do domu, zrobi obiad,
pomoże odrobić lekcje... Policzy wszystkie rachunki i odłoży na nie
pieniądze, po czym trochę posprząta, zrobi kolację i położy dzieciaki do
łóżka. Może wieczorem wpadnie do niej Jessica, więc będzie po drodze do
szkoły musiała coś kupić słodkiego. Rutyna w jaką wpadła była dla niej
straszna. Nie znosiła takich sytuacji, ale nie miał innego wyjścia niż
zacisnąć zęby i żyć dalej.
~*~*~*~
Ryan spojrzał się
zmartwionym wzrokiem na zegarek. Zaraz skończy się kolejny dzień w
szkole i znowu zobaczy mamę. Widział razem z Thomasem, jak ich mama była
bardzo zmęczona. Gdyby mieli tatę, to pewnie wszytko byłoby inaczej.
- Ej, sieroto, słuchaj
trochę - syknął za nim chłopak i dźgnął go boleśnie między łopatki.
Zamrugał szybko, aby przegonić niechciane łzy. Wiedział, że nie może
zareagować, aby nie mieć kłopotów, bo wtedy zawiedzie swoją mamę i
będzie smutna. - Zobacz, jest taki biedny, że nawet nie stać go na całe
buty!
Warga Ryana
zadrżała niebezpiecznie, ale dostał kuksańca w bok od swojego brata
bliźniaka, który rzucił mu ostrzegawcze spojrzenie. Thomas wiedział, że
chłopaki zwłaszcza uwzięli się na jego młodszego o dwie minuty brata, bo
dawał się łatwo zaszczuć. Nie potrafił się bronić, co ich jeszcze
bardziej zachęcało do głupich żartów i wymyślania wyzwisk.
~*~*~*~
Otworzyła drzwi i spojrzała się na uśmiechnięta Jessicę. Ta wpadła do jej mieszkania, aby tylko nie witać się w progu.
- Cześć! Nawet nie
wiesz, jakie są teraz korki na mieście! - powiedziała i uścisnęła
dziewczynę. Podała jej torbę, w której znajdowały się jakieś ciasta, po
które Jess musiała wstąpić po drodze do swojej przyjaciółki. - Poznałam
fajnego faceta.
- Opowiadaj - zaśmiała
się Elise, wchodząc do kuchni. Położyła ciasto na dużym talerzu i wzięła
dwa małe, wynosząc je do swojego biura, salonu i sypialni w jednym.
Jessica już siedziała na łóżku, uśmiechając się szeroko. Swoje blond
włosy związała w kucyk, który wręcz idealnie pasował do jej stroju.
Zielona sukienka przez kolano i skórzana kurtka. Delikatny makijaż nadał
jej wyglądu grzecznej dziewczynki, którą w rzeczywistości była tylko w
połowie, bo jej energia była nieposkromiona.
- Pracuje w tej
redakcji, z której cię wyrzucono. Wiesz, że nawet ciebie kojarzył?
Powiedział też, że ta cała wredna Natalie nie daje sobie rady, bo nie ma
kto za nią zrobić jej zadań! Ale nieważne... Ma na imię Jacob i chodzi
na tę samą siłownie, co ja! Tam się poznaliśmy - powiedziała, śmiejąc
się co jakiś czas. Elise uśmiechnęła się szczęśliwa, bo ta pozytywna
energia także jej się udzieliła.- Ale opowiadaj co u ciebie, bo nadal
nie wiem, gdzie ty znalazłaś też pracę, o której ostatnio wspominałaś!
- Zaczęłam pracę jako
ekspedientka w sklepie muzycznym. Właściciel jest miły, chociaż sprawia
wrażenie bardzo... zamkniętego w sobie i warczącego na wszystkich?
Pensja wystarcza na rachunki i udaje mi się wiązać koniec z końcem, więc
nie jest źle - odpowiedziała, poprawiając swoje rude włosy, które
opadały jej na twarz.
- A pamiętasz jeszcze,
że masz jutro urodziny? - blondynka uniosła jedną brew, skanując ryżą
swoim przeszywającym spojrzeniem. Ta pokiwała głową spokojnie, bo
doskonale o tym pamiętała. Wbrew wszystkim pozorom, chyba człowiek w
takim dołku nie jest w stanie zapomnieć o dacie swoich urodzin. - To
dobrze. Ty idziesz do kosmetyczki i fryzjera, a ja lecę z twoimi
dzieciakami na zajęcia teatralne, które są organizowane w ramach
otwarcia nowego teatru.
- Nie wiem, czy to dobry
pomysł. Doskonale wiesz, że mnie nie stać teraz na żadne przyjemności, a
ty pewnie też jutro chcesz inaczej spędzić czas niż z moimi dziećmi -
parsknęła w odpowiedzi ruda, przygryzając wargę. Nie lubiła prezentów,
bo doskonale wiedziała, że nie może się później dobrze odwdzięczyć.
- Ja za wszystko płacę i
naprawdę, wytrzymam jeden dzień z tymi twoimi diabłami - Jessica
puściła oczko do swojej przyjaciółki i wzięła kawałek ciasta. To, że
chodzi na siłownię, to nie znaczy, że musi unikać słodkości. Bez nich by
nie przeżyła.
- To nie są diabły, są
grzeczni - zaśmiała się Elise, odkładając pusty talerzyk na blat biurka.
Blondynka pokiwała głową i rozejrzała się wokół siebie. Wskazała małym
widelczykiem na telefon komórkowy, który leżał obok niej na łóżku.
- Powinnaś iść do sądu
po alimenty od ich ojca. Wiem, że się starasz, ale niech chociaż trochę
ci pomoże! - warknęła zbulwersowana, przeżuwając powoli kęs sernika.
- Nic od niego nie chcę.
Po tym, co mi powiedział, jak go ostatni raz widziałam... Nie chcę od
niego nic, a on nic mi nie da. Nawet nie zasłużył na to, aby poznać
swoje dzieci, a naprawdę nie utrzymywałabym tego w tajemnicy -
powiedziała cicho, patrząc się smutno na swoją przyjaciółkę.
- Skoro tak mówisz...
Musiał naprawdę zajść ci za skórę, ale przynajmniej mi powinnaś
powiedzieć jego imię i nazwisko! W końcu, jesteśmy jak siostry -
poruszyła zabawnie brwiami, wiedząc jaką zaraz otrzyma odpowiedź.
- Zachowam jego imię dla
siebie, już ci o tym mówiłam - chciała zachować to tylko dla siebie aż
do grobowej deski. Jednak wiedziała, że będzie musiała kiedyś powiedzieć
o tym chłopcom. Tylko oni się dowiedzą i zrobią z tą informacją, co
tylko będą chcieli. Teraz nie może się nikt o tym dowiedzieć. To nadal
zbyt boli, po tym, co jej zrobił.
Cudowny rozdział jak i całe opowiadanie
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie tą historią
Jestem ciekawa kto jest ojcem chłopców?
I ciekawe czy on wie, że ma synów?
Czekam na next
Pozdrawiam :**
Patty;*